Leciałam za wilczycą śledząc ją już jakiś czas. Czemu ona biegła? Owszem ja też lubię biegać ale to wyglądało dość...dziwnie? Nie no bez przesady, nie chciałam być wredna dla nowej, pewnie musiałam ją widocznie bliżej poznać. Draco ewidentnie jej nie lubił. A przynajmniej tak wynikało z mich inteligentnych zastanowień. Po chwili przysiadłam na jednym z drzew dalej pozostając niezauważona przez Kaisame. Byłam ciekawa kiedy się zorientuje, że jestem nad nią.
- Mały wilk idzie przez las - zaczęłam śpiewać - mały, niewinny i bezbronny. A wokół czyha stado żądnych krwi, niebezpiecznych wrogów. Czeka na odpowiednią chwilę, a wilk o niczym nie wie... - była to jakaś głupia piosenka, którą słyszałam kiedy byłam mała podczas jakiejś tam bitewki pomiędzy Watahą Światła, a Watahą Strachu i która właśnie mi się przypomniała. - A na drzewie siedzi złoty ptak. Śpiewa pieśń o smutnej przyszłości ponieważ wszystko wie... - Kaisame mnie zauważyła.
- Co to miało być? - spytała zdziwiona.
- Co? - spytałam i uśmiechnęłam się tak jak mój brat z przerażeniem stwierdzając, że coraz bardziej się do niego upodabniam.
- Czemu śpiewałaś?
- No nie wiem... Powiedzmy, że mi się tak zachciało? - to miała być ironia rzecz jasna, jeśli mi wyszła. W każdym razie zapikowałam w dół i przysiadłam obok wilczycy.
- Ty też mnie nie lubisz? - spytała smutno.
- Jeszcze nie wiem - odparłam szczerze bo nie w moim stylu było okłamywanie wilków z mojej watahy. - A Draco chyba jest po prostu zazdrosny.
- O co?
- O to, że nie ma jeszcze wilków w watasze. Tylko mu nie mów, że ja to wymyśliłam - puściłam do niej oko.
Kaisame?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz